Spoglądam na zegarek.. 8:30 . Spoglądam w kalendarz.. 2.XII . Grudzień.
Za oknem słońce wschodzi, oświetlając swym blaskiem szare budynki.
Wyobrażam sobie wschód słońca na Kilimandżaro.. To samo słońce.. a jednak inne.. Zmierza wciąż w tym samym kierunku, niestrudzone. Pozostawia po sobie odrobinę ciepła na nagim lodzie otulającym szczyt niczym płaszcz na zmarzniętej osobie..
Wyobrażam sobie wschód słońca w Pekinie.. A więc przebyło swoją drogę i tutaj.. dając radość tysiącom